środa, 19 listopada 2014

grypa

Taka pora roku, że dzieci chorują. Jedni szczepią, inni nie, to naprawdę nieistotne, bo każdy rodzic i jego dziecko poniesie konsekwencje tych decyzji osobiście. A życie uczy tylko na błędach. Mnie przerażają jednak dwie inne kwestie. Po pierwsze chore dzieci wysyłane są nagminnie na siłę do szkół i przedszkoli przez nieodpowiedzialnych rodziców, którym się nie chce leczyć dziecka w domu. Dzieci te zarażają wszystkich wokół. Po drugie, co było dla mnie szokiem, nauczycielka w szkole mojej córki zbeształa nas, rodziców, że jest ostatnio dużo nieobecności z powodu choroby, a to nienormalne, bo dzieci przeziębione, z katarem, kaszlem i nawet niewielką gorączką powinny być na lekcjach tak samo jak ona, bo przychodzi do pracy nawet gdy jest chora, a co jest przecież normalne wśród dorosłych, że chodzą chorzy do pracy. Przestałam się więc dziwić, że moje dziecko przynosi ze szkoły wirusy, skoro nawet nauczyciele je świadomie zarażają. Każdemu kto nie szanuje zdrowia innych życzę dokładnie tego, co spotkało najbliższą mi osobę - rozrusznik serca na pogrypowe zapalenie mięśnia sercowego, potem wieloletnie leczenie i liczne operacje zakończone niestety niepotrzebną śmiercią. A zaczęło się od zwykłej grypy złapanej w pracy od kolegi, który przyszedł chory do pracy... Jednym z najczęściej powtarzanych mitów na temat szczepionek przeciw grypie jest to, że zawarte w niej składniki mogą wywołać chorobę. Prawdą jest, że często ogólne reakcje poszczepienne mogą imitować objawy grypy, lecz nie jest to rzeczywiste zachorowanie. - Szczepienia, pomimo licznych mitów krążących w naszym społeczeństwie, są bezpieczne dla dzieci. Szczepionki przeciwko grypie sezonowej są używane na całym świecie od prawie 60 lat, a ich skład jest pod ścisłą kontrolą wielu instytucji, w tym WHO. Szczepionki dostępne w Polsce zawierają zabite, inaktywowane wirusy grypy lub ich białka, a te nie mogą się namnażać, a zatem wywołać choroby – dodaje dr hab. Ernest Kuchar.